Menu / szukaj

Portimao – a było tak pięknie…

Po zakończeniu sezonu wyścigowego w Polsce pojawiła się szansa powrotu na tor jeszcze w tym roku. Z wielkim zaangażowaniem rozpoczęliśmy przygotowania do ostatniej rundy World Superbike (15-16 października) w Portimao, gdzie Adrian wystartował z dziką kartą w klasie Superstock 600.

AP: Był to mój pierwszy a zatem naprawdę ważny start w tak dużej stawce wyśmienitych zawodników.

Tor, na którym odbywała się cała impreza jest bardzo trudny technicznie i wymagający dokładnej znajomości jego nitki. Spowodowane jest to licznymi wzniesieniami a co za tym idzie wieloma „ślepymi” zakrętami. Polega to na tym, że wjeżdżając w zakręt nie wiemy jak będzie się on układał za wzniesieniem Od razu doszliśmy do wniosku, że potrzebne będą dodatkowe treningi, ponieważ w klasie, w której Pasio startował mieliśmy zapewniony jedynie jeden trening wolny przed kwalifikacjami. Udało się znaleźć treningi na tydzień przed rundą i nie zastanawiając się zbyt długo zaklepaliśmy miejsce. Motocykl trafił na warsztat serwisu Yamaha POLand POSITION, aby sprawdzić możliwie wszystkie elementy przed wyjazdem do Portugalii. Po spakowaniu i sprawdzeniu rzeczy ruszyliśmy w długą podróż. Przed nami było 3700 km do pokonania, co nie było proste, mając na to 48h. Kiedy dotarliśmy na miejsce byliśmy pozytywnie zaskoczeni. Piękny, nowoczesny obiekt leżący na kompletnym odludziu robił spore wrażenie. Nie mając zbyt wiele czasu rozpakowaliśmy „graty”, przygotowaliśmy motocykl i z niecierpliwością czekaliśmy na rozpoczęcie treningów.

AP: Kiedy wyjechałem na tor byłem nieco zagubiony i mało pewny siebie. Wcześniej nie było czasu abym mógł przejść się po torze i poznać jego nitkę, zakręty, więc kompletnie nie wiedziałem gdzie jadę. Z każdym kolejnym okrążeniem sytuacja powoli się zmieniała. Zacząłem przyspieszać i zapamiętywać konfigurację toru, co spowodowało, że pod koniec dnia już naprawdę dobrze się tam czułem.

Czasy na treningach były dosyć obiecujące i pełni nadziei na kolejny weekend, po owocnych treningach, udaliśmy się na wymarzony odpoczynek. Mieliśmy 4 dni wolnego, które spędziliśmy na plaży, leżąc, relaksując i opalając się w portugalskim słońcu. Po zasłużonym relaksie, z pełnymi bateriami energii, nadszedł czas na długo oczekiwany weekend wyścigowy. W między czasie doleciała do nas reszta ekipy. Pierwszy i niestety jedyny trening wolny poszedł jak najbardziej pomyślnie i wszyscy byliśmy zadowoleni z rezultatu. Adrian zakończył go na 8 miejscu spośród 36 zawodników. Popołudniowe kwalifikacje wyglądały już nieco gorzej. Bardzo wysoka temperatura powietrza powodowała, że w mgnieniu oka Pasio opadał z sił a jego jazda robiła się coraz mniej płynna.  Po kilku okrążeniach złapał uślizg przedniego koła na hamowaniu do jednego z najwolniejszych zakrętów, co spowodowało niegroźny upadek. Niestety na tym musieliśmy zakończyć piątkowe jazdy. Niewielkie poprawki po piątkowej wywrotce i motocykl był gotowy do sobotnich Q2. Przyszedł czas sobotniego treningu kwalifikacyjnego i teraz już wszystko leżało w rękach Adriana. Ostatecznie drugą sesję kwalifikacyjną ukończył na 25 pozycji. Nie był to rewelacyjny wynik, ale byliśmy pełni nadziei, że w wyścigu się to zmieni.

AP: Zawsze podczas konfrontacji z innymi zawodnikami potrafię dużo bardziej się zmobilizować i znacząco poprawić czas. Pełen optymizmu liczyłem, że tak będzie też i tym razem.

Niedzielny wyścig wyglądał nieco inaczej. Wszystko rozpoczęło się bardzo dobrze aż do czwartego zakrętu. Tutaj Adrian pojechał całkowicie inną nitką toru niż tą, którą powinno się jechać. Dzięki temu mógł wyprzedzić kilku zawodników i przyblokować ich, mimo tego że miał dużo mniejszą prędkość. Podczas tego manewru o mały włos nie uderzył w innego zawodnika. Chcąc uniknąć zderzenia odpuścił gaz w zakręcie, co spowodowało uślizg przedniego koła i tym samym udział w wyścigu zakończył się dużym upadkiem.

AP: Kiedy tylko się podniosłem i poczułem, że nic mi nie jest i jestem w stanie jechać dalej zacząłem szukać motocykla, jednak ten stanowczo zaprotestował i przemówił do mnie: „Pasio dzisiaj nie dam już rady”.

Wirażowi zwieźli rozbity motocykl na paddock. Na szczęście Adrianowi nic się nie stało, ale motocykl był w opłakanym stanie, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Mamy nadzieję, że kolejne starty w przyszłym sezonie będą o wiele bardziej owocne i Adrian będzie miał okazję pojechać od startu do mety w każdym swoim wyścigu.

AP: Ten wyjazd miał mi pokazać, na co muszę się przygotować w przyszłym sezonie. Nie pojechałem tam po wynik, więc nie załamuje się tym startem i mam nadzieję, że dalej będzie już tylko lepiej. Trzymajcie kciuk za przyszły sezon, mam nadzieję, w pełnym cyklu Mistrzostw Europy Superstock600! Kończąc, bardzo chciałbym podziękować firmom: FIN S.A., Castrol, PGNiG, FAAC, Szerbud, Fakro, Dach-System, Yamaha POLand POSITION; i osobom: Adam Badziak, Michał Pernach, Przemek Saleta, dzięki którym mogłem po raz pierwszy wystartować w Mistrzostwach Europy Superstock600.

Dodaj komentarz

imię i nazwisko*

E-mail* (nie publikowany)

strona www